czwartek, 11 września 2014

Lena

          Spojrzała na zegarek. 22:40. Za oknem było już ciemno. Nie widziała nikogo spacerującego po chodniku.
- Zdążę, -pomyślała Lena. -do rana zostało jeszcze dużo czasu.
Dziewczyna usiadła na podłodze przy stoliku, na którym leżało kilka rozsypanych tabletek ekstazy, a obok nich stały 3 litry wódki i kieliszek. Otarła łzy z policzka i oparła głowę o ścianę pod oknem. Nie mogła sobie poradzić z samotnością. Wiedziała, że nie potrafi żyć w tym mieszkaniu bez niego. W dłoniach ściskała jego koszulę-jedyną rzecz, jaka jej po nim została. Przed oczami miała obraz sprzed 3 dni, jak ma ją na sobie. Nadal była przesiąknięta zapachem jego perfum. Dziewczyna sięgnęła po kilka tabletek. Nalała do kieliszka alkohol, żeby móc je popić. Nie mogła uwierzyć jaka jest słaba psychicznie. Bezsilność całkowicie ją wypełniała. Myślała, że po tym wszystkim, co od niego usłyszała, po tych wszystkich wyznaniach już nigdy nie będzie sama. Teraz była pewna już tylko tego, że takie egzystowanie nie ma dla niej sensu. Nie lubiła ranić innych, ale w obecnej sytuacji nie widziała innego wyjścia. Połknęła trzymane w ręku tabletki. Jej myśli wpadły w wir i powoli przeniosły ją do sytuacji sprzed około roku.

~Wysoka blondynka odeszła właśnie od kasy biletowej i przyglądała się niewielkiemu kawałkowi papieru, by dowiedzieć się, z którego peronu odjeżdża interesujący ją pociąć. Szła, nie patrząc przed siebie, co skończyło się tym, że na kogoś wpadła. Pod wpływem uderzenia upadła na ziemie i upuściła bilet. Zobaczyła, że ktoś próbuje jej pomóc i podaje rękę. Chwyciła ją, a gdy wstała zobaczyła przed sobą wysokiego bruneta, szeroko się do niej uśmiechającego.
-Bardzo pana przepraszam. Powinnam bardziej uważać jak chodzę.
-Nic się nie stało, proszę się tym nie przejmować. Proszę, tu jest pani bilet. -odpowiedział mężczyzna, po czym podał Lenie jej zgubę.
-Dziękuję. Tak w ogóle to jestem Lena. -Dziewczyna wyciągnęła rękę.
-John. -Uścisnął lekko dłoń wyciągniętą w jego stronę- Dasz się może zaprosić na jakiś sok? Na bilecie zobaczyłem, że Twój pociąg odjeżdża dopiero za pół godziny. Też będę nim jechał.
-Tak, z przyjemnością.
Usiedli razem przy niewielkim stoliku w kawiarni znajdującej się na dworcu.
-Mieszkasz w Kansas czy jesteś tutaj tylko z wizytą?- Zapytał uprzejmie John.
-Przyjechałam tu tylko odwiedzić przyjaciółkę, mieszkam w Kolorado. -Odpowiedziała Lena.-A Ty skąd jesteś?
-Pochodzę stąd, ale przeprowadziłem się do Kolorado. Teraz przyjeżdżam tu tylko, aby odwiedzić rodziców.
Rozmowa gładko się toczyła po tym, jak uświadomili sobie, że mają wiele wspólnych tematów. Oboje lubili spędzać samotne wieczory oglądając stare filmy lub czytając książkę. Wśród ich wspólnych zainteresowań znalazła się także fotografia. Dzięki przypadkowemu spotkaniu, zarówno Lena, jak i John miło spędzili podróż, pod koniec której wymienili się adresami i numerami telefonów. Nie zapomnieli również umówić się na wspólny spacer.~

Kolejnych kilka tabletek popitych odpowiednią ilością palącego w gardle trunku i myśli na nowo zaczynają swą wędrówkę wstecz.

~Tego dnia był wyjątkowo ciepły wieczór. John nareszcie znalazł w sobie odwagę i postanowił uczynić ten dzień wyjątkowym. Zaprosił więc Lenę na spacer, z zamiarem zabrania jej na, najpiękniejszy jego zdaniem, punkt widokowy w mieście.
Gdy dotarli na dach wieżowca, oczom Leny ukazał się przygotowany wcześniej koc z dwoma nakryciami, obok którego stał niewielki koszyk piknikowy. Dookoła poustawiane były palące się czerwone świeczki. Widok był wręcz zachwycający. John chwycił dziewczynę za rękę i poprowadził ją na skraj budynku. Oparli się o barierki i oglądali pięknie oświetlone miasto. Spostrzegłszy iskierki radości w oczach zapatrzonej Leny, chłopak odsunął się od niej i przyklęk. Dziewczyna przez chwile stała zdezorientowana, ale gdy tylko ujrzała niewielkie czerwone pudełeczko w dłoni John'a, przyłożyła ręce do ust otwartych ze zdziwienia, a w jej oczach zabłysły łzy.
-Wyjdziesz za mnie?- zapytał nieśmiało chłopak. Czuł, jak jego serce szybko bije.
Zamiast odpowiedzieć, Lena pochyliła się i czule go pocałowała, obejmując go za szyję. Chłopak podniósł się i mocno przytulił do siebie ukochaną. Po kilku chwilach, gdy dziewczyna odsunęła się od niego, otarł jej łzy z zaróżowionych policzków i wsunął na palec srebrny pierścionek z małym diamentem.
-Tak bardzo Cię kocham.- wyszeptała dziewczyna na nowo wtulając się w szeroko uśmiechającego się chłopaka.~

Kieliszek rozbił się na przeciwległej ścianie. Resztki makijażu wraz ze słonymi łzami spływały po twarzy kobiety. Butelka wysokoprocentowego napoju stała obok. Kilka kolejnych łyków, by móc wspomnieć najpiękniejszy dzień swojego życia.

~Śnieżnobiała suknia z dopasowanym gorsetem, ozdobiona kilkoma drobnymi diamentami, wysokie czerwone szpilki, delikatny, ale podkreślający jej zielone oczy makijaż i przepiękny skromny bukiet czerwonych róż. Lena czuła się fantastycznie. Właśnie tak wyobrażała sobie siebie w dniu ślubu. Stojąc przed lustrem i oceniając efekt końcowy ledwo mogła powstrzymać łzy. Opuściła suknie, która przykryła szpilki. Była gotowa na uroczystość. Do pokoju weszli jej rodzice informując ją, że czas już rozpoczynać.
Stała na końcu czerwonego dywanu i uśmiechała się do zgromadzonych gości. Ojciec podał jej ramie. Lena obdarzyła go uśmiechem i razem ruszyli w stronę ołtarza. On już na nią czekał. wyglądał cudownie w dopasowanym garniturze, białej koszuli i czarnym wąskim krawacie. W butonierce miał elegancko złożoną czerwoną chusteczkę. Wiedziała, że jest w tej chwili najszczęśliwszą kobietą stąpającą po ziemi. On też nie mógł oderwać od niej wzroku. Wyglądała jak anioł. Jego własny. Nigdy nikogo nie kochał mocniej i goręcej niż ją.
Uroczystość odbywała się w ogrodzie za jej rodzinnym domem. Z całej ceremonii zaślubin pamiętała tylko moment, gdy powiedzieli sobie wzajemnie "tak" i włożyli na palce złote obrączki z wygrawerowanym pod spodem napisem "As long as I have You, I have everything" i datą ślubu.~

Pusta butelka potoczyła się gładko po podłodze, a Lena wzięła ze stolika następną po czym natychmiast ją otworzyła i upiła dość sporą dawkę. Nie płakała, nie miała już na to siły. Poczuła, że kolejne wspomnienie pojawia się w jej głowie. Ponownie przysunęła do ust butelkę i odchyliła głowę.

~Kolejna kłótnia, ale wiedziała, że skończy się jak poprzednie. Byli na ogół zgodnym małżeństwem. Jeśli już dochodziło do poważnych wymian zdań to tylko z powodu przemęczenia. Żadne z nich nie  miało podstaw do oskarżenia drugiego o zdradę lub inne znieważenie ich związku. Ufali sobie bezgranicznie. John był wyjątkowo rozdrażniony tego dnia. Od dwóch tygodni praktycznie nie wychodził z biura. Nie miał ochoty kłócić się z żoną, bo wiedział, że to nie jest jej wina. 
Lena, wycierając łzy spływające jej ciurkiem po policzkach, prosiła by mężczyzna się uspokoił i przestał krzyczeć. 
- To może w ogóle się wyprowadzę?- zawołał doszczętnie wyprowadzony z równowagi John.
Tego było już jak dla niej za wiele. Przecież to nie ona kazała mu tyle pracować. Dlaczego ma więc ponosić karę?
- Rób, jak uważasz. -odpowiedziała, nagle się uspokajając.
John szybko pozbierał swoje rzeczy. Wychodząc mocno zatrzasnął za sobą drzwi. Musiał jakoś dać upust emocjom. Lena rozpłakała się. Miała nadzieję, że wszystko będzie dobrze, że kłótnia skończy się przeprosinami z jego strony i położą się spać, by móc ochłonąć, a rano będzie już dobrze. W obecnej chwili nie wiedziała jednak co ze sobą zrobić. Nagle zrobiło jej się strasznie samotnie.~

Podczas ostatniego wspomnienia dziewczyna zdążyła dokończyć otwartą zaledwie 40 minut temu wódkę i chwycić po następną. Gdy upiła z niej pierwsze kilka łyków, poczuła ogromny ucisk w okolicach serca. Odstawiła butelkę na stół i spojrzała na zegarek. 03:53. Osunęła się na podłogę.


John z zamiarem przeproszenia żony wracał właśnie do mieszkania. Nie wiedział dlaczego aż tak poniosły go nerwy. Przecież tak bardzo ją kocha. Obiecał sobie, że już nigdy nie dopuści do sytuacji, w której Lena przez niego płacze. Kupił po drodze piękny bukiet kwiatów dla żony. 
Wchodząc do mieszkania, stwierdził, że nic się nie zmieniło odkąd był tu 2 dni temu. Skierował się w stronę sypialni. Uchylając drzwi zobaczył kilka kawałków szkła leżących pod ścianą. Zaskoczył go ten widok, więc szybko otworzył drzwi na oścież. To, co zobaczył zaparło mu dech w piersiach. Lena leżała nieprzytomna pod oknem. Na stoliku obok stała napoczęta butelka alkoholu, a obok niej leżało kilka niewielkich tabletek. Nie zastanawiając się długo, podbiegł do żony, chcąc sprawdzić co z nią. Niestety było już za późno. Lena nie żyła już od kilku godzin. Klękając przy ciele ukochanej, położył sobie jej głowę na kolana. Nie mógł sobie wybaczyć tego, że opuścił ją 2 dni wcześniej. Nie wiedział  co powinien zrobić. Po prostu był bezsilny. Zobaczył, że w pobliżu leży jego pognieciona koszula. Dostrzegł niewielki kawałek papieru leżący na łóżku. Podszedł i wziął go do ręki. Był to list składający się z kilku linijek, który pozostawiła dla niego Lena. Czytając kolejne słowa ni mógł uwierzyć własnym oczom. Ukochana napisała , że wie o tym, że wcale nie chciał jej tak potraktować. Przeprosiła go i pożegnała się. Nic nie rozumiał. Pod podpisem znalazł informacje o tym, że Lena była w 3 tygodniu ciąży.



It's too cold outside
For angels to fly












PS. Witam! Obiecuję częściej dodawać notatki. Przepraszam za tak długą  nieobecność. Bardzo m ile widziane są komentarze i konstruktywna krytyka. Życzę miłego czytania :D
Do zobaczenia niebawem,
~~Dominika~~