czwartek, 29 maja 2014

Cornelia

          W przyszłym tygodniu minie dokładnie rok od naszego rozstania. To ciekawe, że zakończyłeś wszystko w dniu naszej rocznicy. Odebrałeś mi całe szczęście. Wiedziałeś ile to dla mnie znaczy. Sam mnie nim obdarowałeś, więc to tak, jakbyś tylko zabrał swoją własność. Nie przemyślałeś jednak faktu, że przez te 3 wspólne lata zdążyłam się przyzwyczaić do Twojej obecności i uczynić Twą bliskość sensem mojego życia. Nie wiem, czy masz już plany na środę. Zawsze żyłeś chwilą, więc prawdopodobnie jest ona dla ciebie jeszcze odległą przyszłością. Ja niestety już wiem, co tego dnia będę robiła. Po raz 365 wrócę myślami do dnia, gdy wszystko się zaczęło...

 4 lata wcześniej

         Cornelia, chcąc spróbować czegoś nowego, postanowiła wpisać się na listę uczestników szkolnego konkursu talentów. Jeśli jeszcze trochę potrenuje śpiew, to ma dużą szanse daleko zajść. Do pierwszego etapu został miesiąc, więc na pewno zdąży się przygotować. Ogłoszenie wiszące na tablicy głosiło, że osoby zainteresowane uczestnictwem powinny zgłosić się jak najszybciej do pani Smith. Skierowała się więc głównym korytarzem do klasy nauczycielki kultury. Przed pomieszczeniem zobaczyła kilkuosobową kolejkę. Stanęła na końcu i cierpliwie czekała. Po kilku minutach usłyszała za sobą grupkę roześmianych chłopaków. Gdy spojrzała w tamtą stronę spostrzegła swoich rówieśników. Znała część z nich, ale nie utrzymywała z nimi kontaktów. Wiedziała, że grają razem w zespole. Miała nadzieję, że tylko przypadkiem przechodzą tym korytarzem. Rozczarowała się jednak, gdy zorientowała się, że stanęli w pobliżu kolejki. Nagle ktoś położył rękę na jej ramieniu.
-Ty jesteś ostatnią osobą w kolejce?- Usłyszała męski, zmysłowy głos. Gdy się odwróciła, spostrzegła nieznajomego. Jej wzrok przykuły jego błękitne oczy i nieco dłuższe blond włosy. Chłopak uśmiechnął się do niej szeroko.
-Tak, na to wygląda.- Cornelia odwzajemniła jego uśmiech.
-Cześć, jestem Mike.
-Cornelia.- Dziewczyna lekko uścisnęła wyciągniętą w jej stronę rękę.
-Masz  może ochotę się gdzieś przejść?
-Czemu nie. W sumie skończyłam już lekcje.
Po zapisaniu się na konkurs talentów, Mike zabrał Cornelie na przystań. Po zamówieniu i odebraniu shake'ów, usiedli na plaży i podziwiali stado mew. Okazało się, że mieli kilka wspólnych tematów. Chłopak także lubił czytać ciekawe książki i oglądać filmy. Od momentu poznania, dziewczyna nie mogła zrozumieć, dlaczego Mike zadaje się z takim towarzystwem. Był dość sympatyczny, a grono z którym go widziała nie cieszy się dobrą opinią. Około godziny 19 Cornelia stwierdziła, że musi już wracać. Mike zaproponował, że ją odwiezie. Gdy podjechali pod jej dom, dziewczyna grzecznie podziękowała za mile spędzone popołudnie i odwiezienie, po czym wysiadła z samochodu. Chłopak, działając pod wpływem impulsu, szybko opuścił auto i podbiegł do Corneli. Chwycił ją za dłoń i nie czekając na jej reakcję, pocałował ją lekko w usta. Dziewczyna była kompletnie zaskoczona i nie wiedziała co powinna zrobić. Z początku po prostu pozwoliła się objąć, a po chwili zaczęła odwzajemniać pocałunki. Mike w końcu nieco się od niej odsunął. Spojrzał na twarz dziewczyny i dostrzegł w jej oczach zdezorientowanie.
-Cornelia ja...- Zaczął się tłumaczyć, ale nie dała mu dokończyć.
-Nic się nie stało.- Uśmiechnęła się i pocałowała go lekko w policzek. -Do zobaczenia w poniedziałek w szkole.
Dziewczyna dopiero teraz puściła jego dłoń. 
          Gdy weszła do swojego pokoju, nie mogła przestać się uśmiechać. Na ustach wciąż czuła jego delikatny pocałunek. Nieustannie wracała pamięcią do chwili, gdy poczuła jak chłopak splata ich palce. Mimo iż całe to zajście nie trwało dłużej niż 10 minut, dziewczyna nie mogła myśleć o czymkolwiek innym. Nie spostrzegła nawet zdziwionej miny swojej młodszej siostry, która weszła za nią do pokoju. Sharon po raz pierwszy widziała ją tak wesołą i zajmującą się czymś innym niż ślęczenie  nad książkami. Cornelia przebrała się w nieco wygodniejsze ubranie i usiadła na łóżku, biorąc do ręki swojego laptopa. Zazwyczaj sprawdzała swoje konto na Facebook'u dopiero po odrobieniu zadań domowych i zjedzeniu kolacji. Nie mogła jednak zwlekać z opowiedzeniem całego zajścia swojej przyjaciółce- Carmen. Po zalogowaniu spostrzegła, że ma zaproszenie do znajomych, 2 wiadomości i 2 powiadomienia. Carmen przysłała jej link do piosenki "I see fire" Eda Sheerana. Włączyła muzykę. Stwierdziła, że dobrze będzie czegoś posłuchać. Mike zaprosił ją do grona swoich znajomych. Uśmiechnęła się szeroko do monitora. Nie wiedziała dlaczego polubiła go tak bardzo. Praktycznie go nie znała. Miała jednak dziwne przeczucie, że może okazać się chłopakiem w sam raz dla niej. Napisał jej krótką wiadomość, że bardzo podobało mu się jej towarzystwo i, że dziękuje za wspólne spędzenie popołudnia. 
-Co się tak szczerzysz do tego komputera? Nawet nie wiesz, jak komicznie teraz wyglądasz.- Zagadnęła Sharon.
W odpowiedzi Cornelia tylko wytknęła język w stronę siostry i wróciła do przeglądania wpisów swoich znajomych. 
          Ok. 20 mama zawołała je na kolacje. Cornelia skończyła właśnie swoje zadania domowe. Zastanawiała się czy powinna odpisać Mike'owi. W końcu zdecydowała się tylko na krótkie "mi także miło było spędzić czas w Twoim towarzystwie :D". 

          Choć kompletnie się od siebie różniliśmy, związek z Tobą pozwolił mi dostrzec co tak naprawdę liczy się w życiu. Odsłoniłeś mi oczy na fakt, że to nie nauka jest najważniejsza.  Nie mogę pogodzić się z myślą, że już prawie rok nie ma Cię przy mnie. Stanowiłeś moje przeciwieństwo. Szkoła była dla Ciebie durnym obowiązkiem, podczas gdy ja lubiłam się uczyć. Nie szanowałeś zarówno swoich rodziców, jak i znajomych oraz nauczycieli. Zdarzały Ci się haniebne postępowania. A to wszystko zamiast mnie od Ciebie odpychać, tylko jeszcze bardziej potęgowało moje uczucie. Doskonale pamiętam dotyk Twoich rąk na moich plecach. Chwile, gdy oplatałeś mnie swoimi ramionami i mocno do siebie przytulałeś, tak jakbyś się bał, że zaraz mogę po prostu uciec, są najczęstszym obrazem pojawiającym się w moich snach. Nigdy nie wyznałam Ci jak bardzo ucieszył mnie fakt, że za datę rozpoczęcia naszego związku wybrałeś dzień, w którym się poznaliśmy. Współczułam dziewczynom o których mi opowiadałeś. Twoje związki z nimi były okrutne. Traktowałeś je jak zabawki, których jedynym celem było poprawianie Ci humory, Tym samym rozpalałeś we mnie obawę, że skończę tak samo. Zapewniałeś mnie, że znaczę dla Ciebie dużo więcej niż one. Nie potwierdzałeś jednak tego, gdy na każdej wspólnej imprezie ważniejsi dla Ciebie byli kumple. Cieszę się, że pomimo, iż każdą wolną chwilę spędzałam z Tobą, nie zaprzepaściłam nauki i swojej szansy na dobre studia. Nic to niestety teraz nie znaczy. Może i zdołam uzyskać wysokie wykształcenie i dyplom renomowanej uczelni. Co mi jednak po tym, skoro nie to się dla mnie liczy? Pozwoli mi to jedynie zapełnić czas pracą i oderwać się od nieustannego myślenia o Tobie. Nie mam złudzeń, że uda mi się ułożyć z kimś życie. Jesteś dla mnie jak narkotyk. Nawet jeśli nie mogę  zaspokajać swojego "głodu" będąc blisko Ciebie, to nadal jestem uzależniona. Powoli przyjmuje to postać autodestrukcyjną, ale to nic. Już mi nie zależy. Jest jeszcze jeden powód dla którego nie mogę się związać z kimś innym. Nie mogłabym znieść faktu, że za miłość odpłacam mu się wciąż żarzącym się uczuciem do Ciebie. Najbardziej bolą mnie Twoje wyznania, gdy mówiłeś jak bardzo mnie kochasz i opowiadałeś o wspólnej przyszłości. Nadal brzmią mi w uszach. Ranią mnie bardziej niż te, które usłyszałam od Ciebie na koniec. Kończąc wspomnę Ci jeszcze tylko, że czasami się uśmiecham pomimo łez. Jeśli jeszcze kiedykolwiek ujrzysz uśmiech na mojej twarzy wiedz, że właśnie pamięcią sięgam do momentu rozstrzygnięcia konkursu talentów i chwili, gdy po ogłoszeniu wyników i wręczeniu mi nagrody, stwierdziłeś, że z takim wokalem powinnam zostać piosenkarką. Nazwałam Cię wtedy Głuptasem, a Ty dodałeś, że i tak Cię kocham i namiętnie mnie pocałowałeś...
Nie wiem dlaczego to wyznanie przyjmuję formę listu. Pozwoliłam jedynie, aby chaos myśli, panujący w mojej głowie, spłynął strumieniami łez na wilgotną kartkę. Nie nadawałam mu wcześniej formy.  Żałuję, że nigdy nie przeczytasz jedynego napisanego przeze mnie listu. Choć w tym wypadku, może nawet lepiej, że go nie zobaczysz...

Twoja na zawsze,
Cornelia

PS. Ja po prostu kocham drani...